Początek zapytania diecezjalnego: Ljubiana 24.09.2010
Życie salezjańskiego misjonarza Księdza Andreja Majcena można podzielić na trzy wielkie okresy, w których Bóg prowadzi do godnego podziwu, po ludzku niezrozumiałego, ale potem ukazuje się jako właściwy sposób. Ks. Majcen podąża za nimi i wreszcie dziękuje Bogu: „Jestem wdzięczny Bogu za to, że wezwał mnie i dał mi odwagę w podążaniu za jego wezwaniem. Przygoda życia, w której Bóg nas posyła, jest bardzo ważna! ”, Wyznaje kilka razy.
Urodził się 30 września 1904 r. W Mariborze (Słowenia). Otrzymał dobre wychowanie chrześcijańskie w swojej rodzinie: jego ojciec Andrej jest człowiekiem praktycznym i zawsze gotowym do pomocy potrzebującym. W sercu Andrei uważa to za normę: „Bądź dobry dla wszystkich i nigdy tego nie pożałujesz!” Bardzo oddana matka Marija Šlik doradza Andrzejowi w powołaniu kościelnym, ale przeważa opinia ojca, który chce go opanować, ponieważ tylko w ten sposób będzie mógł pomóc ludziom. Jego matka, obawiając się, że może się zgubić, poleca mu: „Nie zapominajcie o Najświętszej Maryi!” I oferuje mu Filoteę św. Franciszka Salezego jako lekturę duchową. W instytucie magistralnym w Mariborze wytrwale wytrwał, odwiedzając sanktuarium maryjne i chrzcielnicę każdego dnia, gdzie stał się dzieckiem Bożym, dojrzewa ciężko pracujący, stanowczy temperament, zdeterminowany, by osiągnąć wszystko, co chce, niezależnie od trudności.
Po ukończeniu studiów pochodził z salezjanów jako nauczyciel w szkole podstawowej Radna, ale salezjanie zaangażowali go w powołanie zakonne wśród synów Ks. Bosko. Był zafascynowany życiem Ks. Bosko iw 1924 r. Postanowił wstąpić do nowicjatu salezjańskiego. Doświadcza różnych upokorzeń jako podejrzeń i oszczerstw, wydłużania nowicjatu, a jednak wytrwa, kształtując swój charakter w duchu Ks. Bosko.
Dziesięć lat w Lublanie - Rakovnik to czas przygotowania do powołania misyjnego. Ze względu na słabą znajomość łaciny chcą go rozładować i po męczącej pracy oraz z powodu niewystarczającego odżywiania poważnie ryzykuje zdrowie. Wiadomość o męczeństwie biskupa Luigiego Versiglii i księdza Callisto Caravario (Chiny - 1930) budzi w jego sercu desideiro na misje. Spotkanie z misjonarzem Don Jožefem Kerecem (1932) doprowadziło go do decyzji o wyjeździe na misje w Chinach. W 1933 r. Przyjął święcenia kapłańskie, a 15 sierpnia 1935 r. W sanktuarium Maryi Wspomożycielki w Rakovniku, przyjmując krucyfiks misyjny, zawarł sojusz na rzecz życia z pomocą chrześcijan. Pan ma wobec niego swoje plany i dobrze wie, czego potrzebuje człowiek, aby je osiągnąć.
Swoją przygodę z doświadczeniem systemu prewencyjnego w Kunming rozpoczął od wielkiego misjonarza, ks. Jožefa Kereca. Decyzja Dona Majcena jest słuszna i decydująca: „Ogłaszam Ewangelię Chińczykom w języku chińskim, więc będę Chińczykiem z Chińczykami”. Przywiązuje się do nich jak do braci i sióstr i uczy się ich języka w skrócie. Nie pozwala się pod wpływem niechęci niektórych misjonarzy i kultywuje preferencyjną miłość do ubogiej młodzieży i biednych ludzi. Każdy znajduje w nim szczerego przyjaciela i troskliwego ojca.
Jest skromną osobą, otwartą na wszystkich, która nie zwraca uwagi na ofiary i ciężką pracę. Już wtedy mówi się: „Bądź pokorny i dobry jak don Majcen, a ty też możesz stać się świętym!”. Nawet władze komunistycznego reżimu Mao postrzegają go jako człowieka, który pracuje dla dobra Chińczyków i podczas gdy inni misjonarze są już wydaleni lub cierpią w więzieniach, jest on nauczycielem języka rosyjskiego w gimnazjum stanowym od roku. Po tym doświadcza pierwszego wypędzenia, pierwszego wygnania, ale się nie poddaje. Leczy rany i przygotowuje się do Makau na nową misję.
W Hanoi przyjmuje sierociniec z pięcioma dolarami w kieszeni. Biedne sieroty, miały 550 lat, znaleźli w nim troskliwego ojca. Po upadku Wietnamu Północnego przenosi wszystkie sieroty na południe i ratuje im życie.
Podąża za złotym wiekiem swojej pracy misyjnej. Z niczego w ciągu dwudziestu lat spędzonych w Wietnamie rozkwitło ogromne drzewo salezjańskie i ze wspaniałomyślnością zaczęła się i umocniła obecność salezjańska w Wietnamie. Dlatego nazywa się go „Don Bosco of Vietnam”. Dyrektor, Wikariusz inspektora, pierwszy nauczyciel początkujący, ale przede wszystkim zwolennik i formator powołań religijnych, człowiek, który przeszczepia charyzmat Ks. Bosko w duszy wietnamskiej zgodnie z jego zasadą: „wietnamski wietnamski, w wietnamski sposób” , Jest pierwszym, który z pomocą niektórych współpracowników przekłada konstytucje salezjańskie na język wietnamski. Przyjmuje wszystkich w domach salezjańskich, nie wykluczając nikogo, sprzyjając najbardziej potrzebującym. Wszystko to budzi w nim wielką sympatię i głęboki szacunek.
Kiedy komunizm dojdzie do władzy, odrzuca propozycję amerykańskiego generała, by przenieść go i salezjanów za granicę. Mówi: „Wietnamczycy muszą zostać z Wietnamczykami, a ja z nimi!” Następnie wysyła współbraci na wieś, w małych grupach, a tym samym ich ratuje. Także tutaj nowi mistrzowie uznają jego pracę dla dobra ludzi. Chociaż jest obywatelem obcym, ma prawo głosować w zgromadzeniu ludowym. Na jego odejściu mówią mu: „Dobrze wykształciłeś wietnamskich salezjanów, którzy teraz kontynuują twoją pracę ...”. I znowu zostaje wydalony w delikatny sposób iz wielkim uznaniem. Wyczerpany fizycznie, ale dojrzały duchowo, Tajvan jest uznawany za duchowego przewodnika i wielkiego przyjaciela młodych ludzi. Zgodnie z rozkazem lekarza dr Janez Janež musi wyjechać na sześć miesięcy do ojczyzny, aby odzyskać zdrowie fizyczne. Wyjazd bez powrotu.
To również było szczególnie przewidziane w projektach Boskiej Opatrzności. W domu, jako że Jugosławia jest państwem socjalistycznym związanym z państwem wietnamskim, Don Macjen jest jedynym punktem odniesienia dla połączenia ze światem salezjańskim w Wietnamie. W Lublanie tworzy ogromny krąg ludzi, którzy zbierają pomoc materialną i finansową, którą don Majcen następnie precyzyjnie wysyła do Wietnamu. Z tych dwudziestu lat pozostaje wiele listów napisanych przez wietnamskich salezjanów, przez innych Wietnamczyków, przez Chiny, przez przełożonych, przez współpracowników ... W tych listach ks. Andrej nazywa się: „Ks. Babbo ”,„ Il Padre Luce ”..., wyrażenia, które mówią o głębokim zachwycie i wielkiej sympatii do tego człowieka Bożego.
Po obchodach złotego jubileuszu kapłaństwa (1983) rozumie, że nie mógł powrócić wśród swoich w Wietnamie, a więc kieruje całą swoją energię na ścieżkę świętości. To codzienne napięcie do świętości i duchowego zaangażowania jest udokumentowane w pamiętnikach duchowych, w Rozważaniach i notatkach. Istnieje 6500 stron rękopisów: każdego dnia precyzyjnie projektuje i monitoruje swoje duchowe zaangażowanie. Cztery nawroty jego życia są głęboko odczuwalne: dzień chrztu, kiedy stał się synem Bożym; dzień ślubów zakonnych, kiedy został salezjaninem; w dniu święceń kapłańskich, kiedy został kapłanem Chrystusa i dniem dostarczenia krucyfiksu misyjnego, kiedy został posłańcem i apostołem Chrystusa.
Obok animacji misyjnej wśród salezjanów, większość swego czasu poświęca kierownictwu duchowemu i służbie pojednania. Jest to bardzo poszukiwany przewodnik duchowy, nawet przez kapłanów i zakonników.
Kilka razy w swoim życiu wspomniał, że chciałby żyć do 95 roku życia. Żyje przez ostatnie kilka miesięcy, pochłaniając się jak świeca. Zmarł w wieku 95 lat 30 września 1999 roku! Tego samego dnia roku, w którym urodził się w 1904 roku, urodził się także w niebie!